wtorek, 24 grudnia 2013

Dojechaliśmy cało i zdrowo.


                                             Z okazji Bożego Narodzenia,
                                         Składam Wam serdeczne życzenia.                                                              
                                           Niech Wam święta miłe będą,
                                         Z dźwiękiem śpiewu i kolędą.               
                                                                                                   
                      Wesołych Świąt kochani .   Przesylam Wam już z  kochanej Polski.


                                                                                          


sobota, 7 grudnia 2013

Jeszcze tylko tydzień !

Myśli wciąż krążą wokół wyjazdu. Kompletnie nie umiem na niczym innym się skoncentrować, nie potrafię niczym się zająć. Wyjazd zaplanowaliśmy na przyszłą sobotę, rano. Nie mam pojęcia jak moje żywiołowe dziewczyny, wytrzymają tyle godzin jazdy samochodem. Szczególne obawy mam co do najmłodszej, nie jest zbyt wielkim fanem spędzenia długich godzin w foteliku naszego auta. Kombinuję, i w głowie wciąż sobie układam, jakby to dziewczynkom jazdę umilić.
Bianca także o niczym innym nie mówi. Ostatnią Gwiazdkę w Polsce spędziła jako niemowlę, więc nie pamięta.
Póki co, nadal chodzi do przedszkola. Dzieciaki przygotowują się do Bożonarodzeniowego przedstawienia, w którym ze względu na nasz wyjazd nie będzie mogla wziąść udziału. Rok temu przedszkolaki wraz z panią w sposób bardzo widowiskowy i malowniczy opowiadały o rumuńskiej świątecznej tradycji, dowiedziałam się od córci, ze w tym roku temat ma być podobny. Przedstawienie było rewelacyjne, zresztą zobaczcie sami.


                                             Bianca na ludowo.
                                                          

 
 





środa, 27 listopada 2013

Poranek w puch otulony.

Dzisiejszego poranek,
wstajemy, patrzymy przez okna, a tam o rajuśku,
miła, puszysta niespodzianka !!!
Taaadaaam !!!
Zresztą zobaczcie sami, jak milusio w ogrodzie się zrobiło.


Dziewczynki na ten widok piszczały jak oszalałe
Anca od razu zauważyła, że świat dziś jakiś inny. Zerkając, to na rozweseloną do granic siostrę, to na zabielony ogród za szybą, machała radośnie rączkami i fikała nóżkami, wydająć przy tym nieziemskie odgłosy zadowolenia.
Uroczy jazgot  w domu od samego rana zapanował.



Nie wytrzymałam i zaraz po śniadaniu, poszłam na spacer do sadu.
Powietrze rześkie i mroźne, wyraźnie pachniało zimą.
Pomyślałam o świętach i od razu się rozmarzyłam.

Już pięć lat z rzędu Boże Narodzenie spędzamy w Rumunii. Radość i podekscytowanie w rodzinie ogromne  W tym roku, do wigilijnego stołu zasiądziemy w Polsce, i chociaż rumuńskie święta są naprawdę niezwykłe, Rumuni przywiązują ogromną wagę do tradycji. Cieszę się jak dziecko, że w tym roku spędzę je w ojczyźnie.



sobota, 23 listopada 2013

Szaro, chandrowo i wirusowo.

Dziewczynki kichające, kaszlące, smarkające, gorączkujące, skutkiem tego nieziemsko marudzące.
Ja jakaś taka nie swoja, od kilku dni wczorajsza, nic mi się nie chce, na nic nie mam ochoty, snuje się po domu jak śpiąca i wiecznie ziewająca zjawa.
Choróbska i chandra trzymają się nas kurczowo. Nie ma co, dopadły nas na amen.
Musimy jak najszybciej wykurzyć tych nie proszonych, paskudnych gości, by powróciła nasza milusińska, domowa atmosfera
W koło szaro, buro i ponuro, a ja czuję jak moja energia traci moc.
W takich chwilach lubię sięgać po ciekawe zdjęcia. Zamknięte w nich obrazy, są jak promyki słońca, rozświetlające szarość depresyjnego dnia.

Poniższe fotki zrobione są przez naszego serdecznego przyjaciela, pasjonata przyrody i górskiej włóczęgi - Sorina.





 




Wieczorem do poduchy, pośród błogiej ciszy, Phil Bosmans.
W ręce gorący kubal pysznej herbaty.
W nogach równie gorąca jak kubal, moja słodko mrucząca, magiczna, czarna kotka-Fifi.
Jutro na pewno wszystko będzie bardziej  o.k

A to dla tych, co pośród jesiennych szarawych dni, pogubili gdzieś swoje szczęście.
Jeden z setek moich ulubionych tekstów Phila Bosmansa    " DARMOWY PRZEPIS  "





                                                                                         Dobranoc i kolorowych snów życzę














środa, 20 listopada 2013

Romania Simply Surprising

Już dawno przyzwyczaiłam się, że większość ludzi słysząc iż imieszkam w Rumunii, patrzy na mnie z ogromnym zdziwieniem. Rożnorodnością atrakcji turystycznych kraj ten dorównuje innym, znanym krajom europejskim, jednak Rumunia wciąż należy do najrzadziej odwiedzanych krajów Europy.
Dlaczego tak się dzieje ?
Wydaje mi się, że ludzie z góry uprzedzeni są do Rumunii oraz do jej obywateli, wydając krzywdzące opinie, a tak naprawdę nic o tym kraju nie wiedząc.
Gdzieś kiedyś przeczytałam, że Rumunii kochają Polaków nie odwzajemnioną milością i to jest prawda. Tutejsi ludzie bardzo dobrze wypowiadają się na temat Polaków, co do Polaków to sami wiemy jak to bywa. Słysząc słowo Rumun, czy Rumunka, oczom naszym ukazuje się biedny, brudny żebrak pod kościołem zazwyczaj z dzieckiem na ręku. Problem polega na tym, iż nagminnie mylimy Rumunów z rumuńskimi Romami.
Dlatego wiele osób że zdziwieniem zadaje mi pytanie, jak to możliwe że moje dziewczynki to blondynki, skoro tatuś Rumun, a gdy widzą tatusia nie takiego czarnego, jak to sobie wyobrażali, komentują, że ten mój Rumun, to jak nie Rumun, podrabiany czy oszukany jakiś. Dziwić się, i nie dziwić. Przecież dobrych kilka lat temu sama myślałam podobnie, pojęcia bladego nie miałam i nic na temat tego wspaniałego kraju nie wiedziałam.
A ty co wiesz na temat Rumunii?  Jak wyobrażasz sobie ten kraj i jego mieszkanców?


 
 



To właśnie mój maż, był pierwszą osobą która ukazała mi prawdziwą Rumunię.
Królestwo Karpat, serpentyny górskich szos , górskie szlaki, czyste potoki, pasterze z owcami na górskich pastwiskach, malownicza Delta Dunaju, skarby natury, niezwykłe zabytki, malowane klasztory, tajemnicze zamki, zabytkowe cerkwie, dziewicze pejzaże, pierwotne krajobrazy, nietknięte przez cywilizację, szaleńcze imprezy do białego rana, w klubach nad Morzem Czarnym.
Brytyjski księże Karol, tak bardzo upodobał sobie ten niezwykły kraj, że zakupił posiadłość w jednej z Transylwańskich wsi. Co roku spędza on tu swoje wakacje, szczególnie kocha przejażdżki konne po przepięknej, pagórkowatej okolicy.
Koniecznie muszę wpomnieć, że Rumunii to bardzo gościnny, i odnoszący się z szacunkiem do turystów naród.
Warto także podkreślić, że wbrew pozorom, to dość bezpieczny kraj. Śmiało mogę stwierdzić, że czuje się tu bardziej bezpieczniej niż w Polsce.
Nie bójmy się Rumunii. Tu naprawdę warto przyjechać.

    

   
                                                                              


niedziela, 10 listopada 2013

Jak to miło dzieckiem być !

Ubiegły tydzień Bianca miała wolny. Takie, jak to ona stwierdziła - jesienne, mini wakacje.
Mimo że, do przedszkola chodzić lubi, i to bardzo, usłyszawszy o tygodniowej przerwie ucieszyła się niezmiernie. Widoczne już samo słowo wakacje, ma  magiczny wpływ na wszystkie dzieciaki :)   Nie ukrywam że również się ucieszyłam. Powolutku zaczynam córcię uczyć czytać, wiec pomyślałam że w końcu będziemy miały czas aby wspólnie go razem wykorzystać, zaglądając do przytarganego z Polski elementarza Falskiego, wspólnie rysując, pisząc cyferki czy lepiąc aniołki i inne cudaki z masy solnej.
Brałam pod uwagę także to, że nie będę musiała się rano zrywać aby przygotować Biancę do przedszkola.
Jak to zwykle u mnie bywa tylko na planach się skończyło. Dzieciaki wstawały wcześniej niż zazwyczaj, a do tego Bianca zakomunikowała, że książki, kredki, farby i takie tam to ja mogę sobie schować, bo ona ma dużo poważniejsze rzeczy na głowie niż ta cala mamcina czytanina.
- Wiesz, przecież ile pracy ma tata. Ja nie mogę z tą całą robotą, zostawić go samego. Muszę mu pomóc i nie mam czasu na nic innego. Idę pracować mamo i koniec.
Bianca, uwielbia bawić się podczas gdy mój maż zajmuje się rożnymi pracami a zwłaszcza polowymi. Zabawę tę nazywa pracą, i jak twierdzi tatuś by sobie bez jej pomocy nie poradził. Okazji do pracowania było sporo. Starą folię w tunelu wymienić, ziemię pod sałatę przygotować, sadzonki tejże sałaty starannie doglądać, a przy okazji kurki nakarmić, na gałęzi się pohuśtać.





Po pracy czas na relaks, z przyjaciółmi oczywiście. Dzieci na naszej ulicy gromadka spora, więc kompanów do beztroskich szaleńczych zabaw nigdy nie brak. Dzięki swojej wyobraźni pomysłów na zabawę mają tysiące i wierzcie mi, one nigdy się nie nudzą gdy są razem.
Tworzą, świetną i zgraną drużynę. Kłócą się rzadko, a jeśli już to na chwilkę. Zawsze patrząc się na nich bawiących, na myśl przychodzi mi ulubiona książka mojego dzieciństwa , "Dzieci z Bullerbyn".
Na poniższych zdjęciach uchwyciłam tylko czworo z nich. Pozostała piątka wyjechała do swoich dziadków, z racji wolnego od szkolnych zajęć. 



Tak więc suma summarum. Moje dziecko prawie cały ubiegły tydzień spędziło na dworze. Pogoda wciąż słoneczna i ciepła, dlatego też dzieciaki trudno jest utrzymać w domu.

W tym tygodniu Bianca otrzymała przesyłkę z nową dostawą  książeczek, od ukochanej babci z Polski. Czytane wieczorem do poduszki opowiadania, były świetnym uzupełnieniem dziecięcego dnia, pełnego wrażeń.


wtorek, 5 listopada 2013

Pomana, czyli poczęstunek dla tych którzy odeszli.

Pozostając wciąż w listopadowym klimacie Święta Wszystkich Zmarłych, napiszę słów kilka, o tym, jak ważną częścią życia Rumunów, jest pamięć o zmarłych. Święta Zmarłych, co prawda pierwszego listopada nie obchodzą, jednak jest kilka dni w roku, które poświęcone są modlitwie, oraz obrzędom ku czci wszystkich tych którzy odeszli. Kobiety, w przeddzień takiego święta większość dnia spędzają w kuchni, przygotowując posiłki, które następnego dnia poświęcane są podczas Mszy Świętej, a następnie rozdawane ludziom. Obowiązkowa jest coliva (gotowana pszenica z orzechami i miodem), która sporządzana jest tylko i wyłącznie ku czci zmarłych.

coliva zrobiona przez moją teściową.
 
Jedzenie rozdawane jest na kupionych specjalnie na tę okazje talerzach. W spiżarni mam dość sporą skrzynkę, w której owe talerze przechowuje, bo i cóż z nimi czynić, jeśli każdy z innej parafii? Zapytałam kiedyś moją teściową - Czyż nie lepiej kupować coś bardziej funkcjonalnego ?
Od tej pory teściowa rozdaje na ślicznych półmiskach, które każda gospodyni domowa z miłą chęcią wykorzysta w swojej kuchni. Nasza Biania uwielbia roznosić, jak i dostawać, gdyż na każdym z otrzymanym talerzu, dzieciaki zawsze znajdą coś słodkiego do spałaszowania, a słodycze to ona uwielbia.




Oprócz świąt w którym zanoszone są modlitwy za wszystkich zmarłych, wspomina się konkretne osoby z rodziny. Wydaje się wtedy ucztę na cześć zmarłego, zapraszając rodzinę oraz sąsiadów. Nie raz zostawałam zapraszana na tego rodzaju poczęstunek. Szczególnie jeden z nich utkwił mi głęboko w pamięci.
Właśnie wracałam ze sklepu, z torbą pełną zakupów, kiedy bardzo miły sąsiad, zaprosił mnie na poczęstunek, wydawany na cześć jego zmarłej mamy. Była sobota, gdzieś około godziny jedenastej. Odmawiać nie wypada, zresztą tę zmarłą panią bardzo lubiłam. Wzięłam więc Bianię aby to mi raźniej było, i poszłam. Męża zabrać nie mogłam, ponieważ tutejszy zwyczaj jest taki, że do zmarłej kobiety przeważnie zaprasza się panie, mąż uczestnicy w tych dla panów, gdy to biesiaduje się, aby upamiętn zmarłego mężczyznę.
Wiecie jak ja się wtedy objadłam!!!
Pyszna swojska kwaśnica z kiszonej kapusty prosto z dębowej beczki, obłędne malusie gołąbki w liściach również z tejże kapuchy kiszonej (sarmale) z mamałygą (potrawa z kaszy kukurydzianej), swojskie grillowane kurczaki z ryżem i warzywami (coś na podobne risotto), prosto z wiejskiego ogródka, pachnące drożdżowe baby z orzechowym nadzieniem (cozonac).
Właśnie w początkowej ciąży z Anusią byłam, więc te wszystkie pyszności, a przede wszystkim kwaśności tak mi wyjątkowo smakowały, że żadnym się oprzeć nie mogłam. Do tego biesiada odbywała się na dworze, ciepłe, wiosenne słonko przygrzewało. Kobiet, dziewczyn, dziewczynek chyba z piećdziesiąt się zebrało.
Gwarno zrobiło się jak w ulu, bo przecież okazja na pogaduchy to najlepsza. Gospodarz domu, spory dzbanuszek śliwowicy, pędzonej z tutejszych śliwek, mi nalał. Malutki łyczek tego aromatycznego trunku wzięłam, potem już tylko usta maczałam, a resztę co chwila na zielona trawkę wylewałam na cześć przesympatycznej zmarłej. Na więcej ze względu na mój stan, pozwolić sobie nie mogłam, tlumaczyć też ludziom nie chciałam powodu mojej abstynencji, bo wtedy to dopiero zawrzałoby od dyskusji i porad w sędziwym wieku sąsiadek w chustkach na głowach, a tego raczej uniknąć w tym czasie wolałam.
Myślę ze świętej pamięci kobiecinie, bardzo było miło,gdy na nas biesiadujących, z góry patrzyła, a ja powrzyć raz jeszcze muszę - Ależ się wtedy objadłam!!!!

piątek, 1 listopada 2013

Wesoły cmentarz !!!

W dzień taki jak dziś, jakoś smutno człowiekowi na duszy, i tęsknota za krajem ojczystym większa niż zazwyczaj mnie ogarnia. Chciałabym tak ja wszyscy, znicze na grobach najbliższych zmarłych zapalić, lecz groby daleko.
 


 Palę więc świeczki w specjalnie do tego wyznaczonym miejscu, na dziedzińcu cerkwi prawosławnej, która dziś świeci pustkami, gdyż prawosławni dziś święta zmarłych nie obchodzą. Zmarłym chyba i tak wszystko jedno gdzie ja te światełka zapalam, dla nich pewnie pamięć i modlitwa są najważniejsze, gdziekolwiek jestem.






Tęskno mi jednak za rodzinnymi, wspólnymi spacerami po jesiennym, złotym od liści, oświetlonym zniczami, polskim cmentarzu. Tęskno za gwarem, jaki tego dnia panuje wokół grobów naszych przodków, gdzie spotkać można znajomych, bliższą i dalszą rodzinę, a później wspólnie wypić gorącą herbatę, zajadając się pysznym ciastem.
Oj brak tego wszystkiego i to bardzo. Jak to na emigracji bywa, czasami pięknie i kolorowo a czasami ciężko.
Dość już tego smęcenia, ochotę mam opowiedzieć teraz o czym wesołym, ażeby tematu nie zmieniać i pozostać wciąż w temacie związanym z dzisiejszym świętem, napisze o pewnym wesołym cmentarzu. Wesoły cmentarz!!! Brzmi dość abstrakcyjnie, nieprawdaż? Abstrakcją jednak nie jest, a znajduje się w  samym centrum miejscowości Sapanta (Maramuresz).
Jest on dość oryginalnym miejscem pochowku, a zarazem główna atrakcja turystyczna.Gdzie roześmiana masa turystów wiecznie pstryka sobie fotki, pozując przy bajecznych nagrobkach.Wesoły cmentarz jest pełen kolorów, z dominacją  niebieskiego. Przy każdym z nagrobków ozdobne kolorowe rzeźbione krzyże, zamiast zdjęcia ukazane są  wycięte w drewnie sceny z ziemskiego życia zmarłego oraz epitafia opisujące dość często z dużym poczuciem humoru charakter osoby tu pochowanej, czym się zajmowała, w jakich okolicznościach zmarła. czy jakie miała zainteresowania.
Jednym słowem, w miejsce spoczynku można znaleźć całą barwną i radosną charakterystykę osoby tu pochowanej, przedstawioną w postaci dzieł sztuki ludowej.
Teksy na nagrobkach typu, tu leży moja teściowa. proszę zachowywać się cicho, by nie zbudzić jej przypadkiem, bo wpadnie do mnie do domu i zacznie znowu na mnie krzyczeć bez powodu, lub uwielbiałem śliwowice i balangi, więc zapiłem się na śmierć, są napisane w postaci naprawdę śmiesznych, rymowanych wierszyków. Nawet smie dziecka potraconego przez samochód, opisana jest także z przymrużeniem oka.













Takie podejście do pochówku zmarłych, może dla wielu wydać się nie poważne, a nawet bulwersujące. Cmentarz, który jest miejscem przepełnionym smutkiem , powagą, miejscem pełnym nostalgii, tu nagle ukazuje się jako pełen barw,  radości, co więcej humoru. Smutek zastępuje tu pogodę ducha.
Mieszkańcy  tej miejscowości to ludzie bardzo weseli, opymistyczni, obcujący na co dzień pośród wspanialej przyrody, a przede wszystkim, to ludzie głęboko wierzący. Wierzący w Boga i w życie wieczne. Pan Bóg stworzył człowieka nie po to by zabrać mu życie, ale by je dać. Człowiek po śmierci nie ginie, nadal żyje. Przechodzi przez śmierć, aby zmartwychwstać do nowego, wspaniałego i idealnego świata. Świata w którym, wszyscy kiedyś się spotkamy, i będziemy żyć wiecznie.