poniedziałek, 11 maja 2015

Maksio- nowy przyjaciel rodziny.

Pogoda taka jak lubię. Słoneczko świeci, wiaterek powiewa, czasami popada ciepły deszczyk i jest fantastycznie. W tym roku jesteśmy dużo lepiej zorganizowani. Prace polowe ogarniamy w mig, zyskując czas na uganianie się za robalami na pachnącej łące (dokładnie tak jak robiłiśmy ro rok temy KLIK ), zbieranie ukochanych majowych ziół, czy wypicie zimnego piwka na schodach z mężem.
Często oddajemy się marzeniom, snujemy plany na przyszłość. Chcemy koniecznie coś zmienić, stwierdziliśmy że na pomidorach i sałacie nie ujedziemy za daleko. Czas pomyśleć o czymś innym, więc myślimy. W głowach rodzą się nowe idee. Wierzymy że kiedyś przyjdzie taki czas że i nam się uda osiągnąć upragniony cel, oraz zrealizować najskrytsze marzenia.
Anca nadal nie robi kupochy. Cały problem siedzi w jej głowie. Specjalnie wstrzymuje wypróżnienia, ubzdurała sobie że nie będzie robić i kropka. Mam uzbierać się w cierpliwość, nie nalegać, tematu kupska nie poruszać, w razie potrzeby robić lewatywy i podawać środki przeczyszczające, no i oczywiście dieta bogata w błonnik. Tylko że cierpliwości już nie mam. Jak nie robiła tak nadal bez wspomagaczy nie robi. Za trzy miesiące do kontroli i tyle na ten temat.

 Jakiś miesiąc temu  za namową Bianki przygarnęliśmy tegoż oto sympatycznego jegomościa.


Psiak wałęsał się po naszej ulicy już od dłuższego czasu. Nikt nie zwracał na niego większej uwagi. Takich bezpańskich psów jest tu niewyobrażalna ilość. Problem o którym pisałam TUTAJ wciąż istnieje. W mojej okolicy prawie na każdym kroku spotykam stada zdziczałych psów.  Zazwyczaj ukrywają się na polach , nie podchodzą do ludzi. Z naszym nowym rudzielcem było inaczej. Podbiegał szczególnie do dzieci , patrzył małymi smutnymi ślepkami i potulnie prosił o jedzonko.
Od pierwszego spojrzenia skradł Bianusiowe serducho, moje zresztą także. Bianca wracając ze szkoły , częstowała go wszystkim co tylko miała w plecaku. Młody tak się przyzwyczaił, że każdego dnia w południe wyczekiwał szkolnego busika. a na widok Bianki machał radośnie ogonkiem.
Pewnego dnia widzę jak moje dziecko leży na ziemi, na czworakach i wydziera się  wniebogłosy. Biegnę jak oszalała,byłam pewna że coś jej się stało. Okazało się że grupa starszych bezdusznych bachorów , rzucała w psiaka kamieniami. Bianca nie wiedząc jak przeciwstawić się grupie chuliganów , okryła pieska swoim ciałem. Widząc to zdecydowałam że nie ma na co czekać ,bierzemy rudzielca i koniec, zresztą Bianca wielokrotnie nas o to prosiła. Ubłagałam Dragosza i tak oto Maksio zamieszkał z nami.
Troszkę minęło czasu aż pozostałe nasze pieski zakceptowały nowego, gorzej z kotami, te do dziś patrzą z pod byka na rozszczekanego rudzielca.